Kolejny szlak przed nami,tym razem w okolicy Merseyside. Po drodze spora niespodzianka i historia pewnego olbrzyma. Zapraszam na spacer.
Dzisiejszy wpis jest właściwie kontynuacją mojego cyklu 100 ścieżek w Cheshire,które zaczęłam opisywać gdzieś pod koniec wiosny. Trasy przemierzone znaleźć można w kategorii NA SZLAKU.
Nie są one opisane chronologicznie stąd wybacz mi jeśli właśnie w lipcu uraczę Cię widokiem kwitnących dzwonków jak TUTAJ czy pól obsypanych kwieciem rzepaku jak w przypadku tego postu.
Przy okazji zaplątuje się historia pewnego olbrzyma,ale po kolei.
Wieś Hale okolica Mersey
Nasza wycieczka prowadzi nas dzisiaj nad brzegi rzeki Mersey, która obok Dee jest drugą największą rzeką przepływającą przez hrabstwo Cheshire. Wieś położona jest w północnej części Mersey. Kiedy popatrzysz na mapę to od razu dostrzeżesz,że ta część Anglii jest dość uprzemysłowioną. Z jednej strony rozpościera się Liverpool a z drugiej stolica chemiczna Anglii – Runcorn i Widnes. Co ciekawe nadal można tutaj znaleźć miejsca pełne spokoju, małe oazy zieleni i takie właśnie jest Hale. Region ten miejscowi nazywają Merseyside.
W ostatnich latach regiony Hale są bardzo atrakcyjne na rynku nieruchomości. Może właśnie przez to,że jest to swoista enklawa zieleni pomiędzy gwarnymi i dość przygnębiającymi przemysłowymi miastami.
Auto zostawiamy na sporym parkingu miejscowego pubu Childe of Hale. Przybywamy w niedzielę, pogoda dopisuje i wszyscy cisną się na niewielki parking przy parku w Hale. My jednak sprytnie kierujemy się na miejsce parkingowe tuż nieopodal pubu. Nie dość,że miejsc wolnych tam nie brakuje to na dodatek właściciel nie ma nic przeciwko parkującym samochodom przybywających turystów. Nie chcemy jednak nadużywać czyjejś gościnności i grzecznie pytamy w środku,czy miejsce jest darmowe. Możemy zostać bez problemu, mamy zamiar zresztą wrócić tutaj na obiad.
Hale i historia pewnego olbrzyma
Wieś jest niewielka ale urocza, po drodze mijamy kilka zabytkowych domów. Za zakrętem dostrzegamy dość osobliwy pomnik i tutaj właśnie czeka nas miła niespodzianka.




Okazuje się, że jednym z mieszkańców wioski był niejaki John Middleton. To właśnie jego postać stoi na skraju drogi. John mieszkał w Hale w latach 1578- 1623 i jak podają źródła był prawdziwym olbrzymem o wzroście 2,80m.

Przechodzimy obok lokalnego kościoła NMP . Na tyłach świątyni znajduje się stary cmentarz,tam właśnie można znaleźć płytę nagrobną olbrzyma z Hale. Na nagrobku umieszczono imię i nazwisko oraz wzrost.


Czy John Middleton miał naprawdę tyle wzrostu ciężko wyrokować. Z jego czasów zachowały się dwa portrety naturalnej wielkości. W czasach wiktoriańskich specjalnie dokonano ekskumacji dla zrobienia pomiarów jego kości. Jego naturalny wzrost nadal więc wzbudza wiele kontrowersji, współcześni badacze twierdzą, że pomiar był niedokładny i John miał prawdopodobnie tylko 2,20m.
Miał tylko albo aż ponad 2 metry wzrostu. Warto pamiętać,że urodzil się maleńkiej wsi w XVI wieku. Co czyniło jego życie dość trudnym. Mieszkańcy bardziej traktowali go jak lokalne dziwadło. Prawdodobnie był bardzo silnym ale raczej łagodnym olbrzymem. Jeden z lokalnych szlachciców zaciągnął go do swojej straży przybocznej. Król James I słysząc o wzroście olbrzyma zaciekawiony zaprosił szlachciaca ze swoim ochroniarzem. Jak się okazało John w zawodach pokonał jednego z najlepszych ludzi z gwardii królewskiej i wygrał nagrodę dwudzistu funtów, co w tamtych czasach było dużo pieniędzy. Niestety jego kompani okradli go gdy wrócił do rodzinnej wsi. Olbrzym umarł w biedzie i zapomnieniu.

Tyle z fragmantów biografii niezwykłego olbrzyma, wciąż jeszcze nie możemy się nadziwić jakie perełki historyczne znaleźć można na prowincji Anglii.
Latarnia morska w Hale
Jak będzie wyglądać nasze miejsce zamieszkania za sto pięćdziesiąt lat ? Ciężko sobie wyobrazić i pewnie budowniczy latarni pewnie nie podejrzewali jak potoczą się jej losy w przyszłości. Latarnię postawiono jeszcze przed rozbudowaniem węzła kolejowego na tym terenie. Rzeka Mersey była wtedy bardzo ważnym korytarzem towarowym łączącym prężnie rozwijające się miasta w regionie północno- zachodniej Anglii.
Nasz szlak prowadzi nas pomiędzy polami prosto w kierunku latarni, obecny wygląd zawdzięcza przebudowie w 1907 roku. Latarnia jest niewielka bo ma zaledwie 18 metrów wysokości. Czasy świetności ma niestety za sobą, dzisiaj ma prywatnego właściciela i dostęp do niej jest ograniczony. Troszkę mnie zasmucił jej widok z bliska, wielka szkoda bo przy odrobinie troski byłaby prawdziwym klejnotem okolicy.
Dochodzimy do latarnii i tutaj drogi się rozchodzą. Większość spacerowiczów kieruje się w prawo,gdzie ścieżka wiedzie prosto obok pola rzepakowego i wiedzie z powrotem do parku. To zdecydowanie krótsza opcja,zadowoli jednak niejednego instamaniaka. My wybieramy opcję w lewo.

Nad brzegami Mersey
Kiedyś oglądając zdjęcia przedstawiające łany zbóż, polnych kwiatów miałam przed oczami widoki ojczyznianych terenów. Nadal pozostają w sercu. Jednak mieszkając tak długo poza Polską dostrzegam takie miejsca i tutaj, w miejscu gdzie żyje. I tak właśnie było na tym etapie naszej wycieczki. Oto naszym oczom ukazał się niemal sieski obrazek, pól obsianych zbożem, złocących się w słońcu kwiatów rzepaku czy drzew głogu obsypanych kwieciem.
Droga wiedzie wzdłuż ciągnącej się z daleka rzeki, cicho i spokojnie,słyszymy tylko odgłosy naszych kroków i śpiew skowronka wiszącego gdzieś wysoko na niebie nad naszymi głowami.

O tym,że jednak nie jest to enklawa totalnie wolna od cywilizacji przypomina nieco groteskowy widok nad rzeką. Po drugiej stronie widać majaczące na horyzoncie kominy rafinerii i panorama przemysłowego Runcorn oraz charakterystycznym dla niego widokiem mostu Silver Jubilee Bridge.

Jeśli ktoś zastanawia się jakim sposobem tego kawałka ziemi nie wykupił jeszcze deweloper pod zabudowę, odpowiem krótko to teren zalewowy. Z drugiej strony to obszar ziem wyjątkowo żyznych, stąd prędzej zobaczyć tutaj można traktor na polu czy żurawia brodzącego u brzegu niż stojącego na budowie.
Ścieżka jest wyjątkowo przyjemna, podziwiam bogactwo polnych kwiatów, cieszy mnie słoneczny dzień.

Droga jakby okrąża osadę od północy. Dochodzimy do Within Way, stąd dochodzimy na tyły kościoła. Od tej strony to niemal polski widoczek, rosnące zboże i panorama wiejskiego kościółka. Jeszcze tylko kilka kroków i dochodzimy do pubu.
Jak zapowiedziałam na początku skorzystaliśmy z gościnności gospodarzy i zjedliśmy obiad, nawet udało nam się usiąść w ogródku. To był jeden z pierwszych dni od poluzowania restrykcji związanych z pandemią. Pogoda dopisywała i wszyscy jakby wylegli na zewnątrz. Chyba się stęskniliśmy za sobą. Dla nas to także okazja do wsparcia lokalnych firm i przedsiębiorców,którzy dość dotkliwie odczuli skutki pandemii.
Zapamiętaliśmy drogę w okolicy Hale,to prawdziwie sielski klimat i warto tam na pewno wracać.
Chcemy zobaczyć okolice latarni wieczorem przy zachodzie słońca i pójść na spacer wśród łanu dojrzałych zbóż. Jeszcze tam kiedyś wrócimy.
Kolejna ciekawa wyprawa. Taki sielski klimat jest bardzo w moim guście. Cudne te domeczki. Wiele interesujących informacji zawarłaś. Najbardziej zaintrygowała mnie postać “olbrzyma”. Biedny człowiek… I pomyśleć, że miał tylko nieco.ponad dwa metry wzrostu.
Lubię z Tobą poznawać Wielką Brytanię.
Miło to słyszeć Edytko, no fakt biedny człowiek bo urodzil się w złych czasach. Dziś wzrost raczej nie przysparza ludziom problemów, no może z doborem garderoby. Wielka szkoda,że mimo dobroci jego serca nie był doceniony za życia,dobrze że pozniej ludzie o nim sobie przypomnieli.
Jakie piękne,klimatyczne miejsca! Nigdy tam nie byłam,ale uwielbiam podziwiać na zdjęciach tamtejszą wiejską sielankę 🙂
Bardzo ciekawa historia choć smutna. Samo miejsce jest urocze.Uwielbiam takie sielskie widoki i choć mam takie na co dzień , to nie mam ich dość. W Wielkiej Brytanii jest sporo ciekawych miejsc z historią i zawsze z zaciekawieniem o nich czytam.
Historia Olbrzyma jest poruszająca, ale pokazuje – niestety – ludzką naturę. Tak było kiedyś, tak jest i zapewne będzie, że inność rodzi niezdrową ciekawość i często skazuje na społeczną banicję. Szkoda tego mężczyzny, bardzo szkoda. I popatrz, budzi sensację nawet po tylu latach.
Dziękuję Ci za tę wycieczkę, była naprawdę ciekawa 🙂
Bardzo klimatyczne miejsce. Oj bardzo bym chciała przejść się takim szlakiem.
Bardzo podoba mi się to w jaki sposób opisujesz swoje podróże. Pełne są ciekawostek i historii. Faktycznie, jak na tamte lata mógł uchodzić za giganta, szkoda jednak, że tak skończył 😦
Fajnie, że przytaczasz zawsze co nieco histori odwiedzanych miejsc 😀 Bardzo ciekaw ai trochę smuta ta historia z olbrzymem. U mnie też są podobne widoki, jak na tych zdjęciach 😀 Ale bez tych dodatków daleko w tle
Wychowałam się na wsi i takie widoki są bliskie mojemu sercu.
Mimo terenów przemysłowych w pobliżu, jest bardzo sielsko i pokazujesz miejsca pełne czaru, uroku.
Spacerując można zapomnieć o wszystkim.
Historia olbrzyma bardzo ciekawa, nigdy o niej nie słyszałam, wyobrażam sobie, jaką wzbudzał sensację wśród okolicznej ludności. Latarnia morska niesamowita, lubię latarnie, szkoda, że jest w takim stanie. Nie ważne, że jest mała.
Cudowny spacer, ja jestem zachwycona widokami. Poproszę o kolejny spacer tą trasą.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Gdybym tylko miała taką okazję, wiem, że mocno zastanawiałabym się nad sprzedaniem swojego apartamentu i wprowadzeniu się do starego domu na wsi, najlepiej zabytkowego i z dużym ogrodem. 🙂
Bardzo ciekawa wędrówka,. Miłe klimaty i krajobrazy.
faktycznie bardzo urokliwe miejsce. Mnie urzekł kościół i historia olbrzyma ❤
Tak pięknie odpisałaś te wycieczkę, że czułam się jakbym też tam była. Zaciekawiła mnie historia tego wielkoluda. Jeśli faktycznie był taki duży, to łatwo w życiu na pewno mu nie było.
Nie znałam tej historii olbrzyma wczesniej. Piękne zdjęcia.
Ciekawe jak dzisiaj ludzie patrzyliby na takiego olbrzyma. Może miał i 2,8 m a może tylko lub faktycznie 2,2 m 🙂 Kto wie 🙂
Tego pewnie już nigdy się nie dowiemy, ale może jednak…
Oj pięknie tam, pięknie! A historię olbrzyma przeczytałam z zaciekawieniem. Ciekawe ile faktycznie miał wzrostu?
Może kiedyś będą dokonane dokładne pomiary i oszacują dokładny wzrost. Sama jestem tego ciekawa jako archeolog z fakultetem z antropologii fizycznej.
Zdjęcia bardzo ładne. Ciekawe, czy faktycznie miał 2,80 m wzrostu…
Smutna ta historia olbrzyma, ale chociaż wieki o nim nie zapomniały i historia wspomina. Piękne miejsca, takie sielskie. Kocham wieś za tę prostotę piękną w całym swym wymiarze. Cudowna podróż, chętnie wyrwałabym się w takie piękne miejsce, pooddychać i odpocząć. Zdjęcia – rewelacja, napatrzeć się nie mogę 🙂 Pozdrawiam
Dziękuję Justyś za odwiedziny,pozdrawiam Cię serdecznie 💛
Viola cudowna opowieść, cudowna historia i cudowne miejsce. Faktycznie chlop mały nie byl 🙂 a dom ten podobny do naszych mazurskich chat:) Lubie takie opowieści, podczas wakacji kilka podobnych słyszeliśmy 🙂
Cieszę się że tu jesteś i pokazujesz mi miejsca do których zapewne nie trafię.
Spora dawka ciekawostek! Dzięki Tobie poznaję kraj, który mnie fascynuje i czaruje swoją historią. Mam nadzieję w przyszłości na taką wędrówkę.
Cała przyjemność po mojej stronie, ciesze się,że mogę Ci przybliżyć trochę mniej znane oblicze Wielkiej Brytanii
Lubię z tobą zwiedzać Brytanie. Pierwsze domki trochę mi przypominały Zalipie ale to tyle wspólnego. Zdjęcia chmur dodają niezwykłego klimatu. Kolejny wpis który z miła chęcią przeczytałam.
Bardzo się cieszę, co do Twoich skojarzeń z Zalipia to są dość trafne. Większość z tych domów zostało wybudowanych na przełomie XIX i XX wieku, to całkiem jak stare polskie chałupy na wsiach. Sama pamiętam stary dom rodzinny mojej mamy,bardzo podobna sceneria,tylko małw w ogródku przed domem brakowało.
Bardzo dziękuję za kolejną, niesamowicie ciekawą i pełną interesujących informacji wycieczkę. Muszę wspomnieć o zdjęciach chmur, są po prostu niesamowite, aż trudno wzrok oderwać :))
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Sama byłam nimi urzeczona, to chyba sprawka zmiennego frontu pogodowego,wtedy wychodzą takie chmurne bałwany na nieboskłon.
Świetna sprawa. Bardzo cenie Brytyjczyków za ich wkład w dbanie o swoją historię i dbanie, by była ona cały czas aktualna i by zabytki prezentowąły się godnie. Szkoda, ze my Polacy nie wychodzimy z takiego założenia
W sumie to dawno nie byłam w Polsce żeby w pełni to ocenic ale fakt Brytyjczycy są dumni ze swojej tożsamości narodowej a widoczne to jest nawet w najmniejszym,lokalnym środowisku. To bardzo cieszy,powinniśmy zdecydowanie czerpac od nich inspirację.