II Cykl Wpisów Gościnnych właśnie dobiega końca a ostatni post jest jak przysłowiowa wisienka na torcie. Jeden dzień w Adelaide spędzimy z Irenką i Markiem z bloga Hooltaye w Podróży.
Jeden dzień w Adelaide – w ramach wstępu
Adelaide to stolica stanu Australia Południowa. Miasto położone jest nad Zatoką Św. Wincentego u ujścia rzeki Torrens.
Turyści, którzy przyjeżdżają do Australii, wybierają popularne Sydney, Melbourne, lub Perth, wraz z atrakcyjnymi okolicami.
Ci, którzy z różnych powodów znaleźli się w Adelaide, nie bardzo wiedzą, co ciekawego do zobaczenia jest w tym mieście. Słyszałam opinie, że to nudna wiocha, gdzie mieszkają tylko emeryci i renciści. Ta nudna wiocha ma ponad 1.300 tysięcy mieszkańców i położona jest na obszarze ponad sześć razy większym niż Warszawa. Z północy na południe miasto rozciąga się na 110 km, a z zachodu na wschód ponad 70 km.
Adelaide – zwidzanie miasta
W centrum dominują biurowce, apartamentowce, banki, domy towarowe, hotele, budynki uniwersytetów. Pozostała część miasta ma niską zabudowę. Po Adelaide można poruszać się autobusami, pociągami miejskimi, tramwajami oraz o-bahnami, czyli autobusami na torach. To jedyne ponad milionowe miasto na świecie, gdzie centrum otoczone jest pierścieniem zieleni, zwanym Parklandem. Na jego terenie znajdziecie bezpłatne, świetne pola golfowe oraz mnóstwo obiektów rekreacyjnych. Miasto ma również ogromną ilość parków, ogrodów oraz kilkaset kilometrów ścieżek rowerowych. Posiada niewielkie, międzykontynentalne lotnisko. Z komunikacją nie ma problemu ,trwają prace przy budowie nowych dróg i obwodnic.
W rankingach miast najbardziej przyjaznych do życia na świecie, Adelaide zawsze plasowane jest w pierwszej dziesiątce.

W ciągu jednego dnia nie da się zobaczyć wszystkich atrakcji, jest to fizycznie niemożliwe. Wiele zależy też od tego, w jakiej porze roku tu przyjedziemy i jakie są nasze zainteresowania. Zimy są deszczowe i chłodne, latem panują upały i nie są to dobre pory na zwiedzanie. Idealna pora to wiosna, kiedy wszystko kwitnie, a miasto skąpane jest w zieleni i kwiatach. Również sprzyjające warunki panują jesienią.
Tych, którzy lubią architekturę, street-art, gwar ludzi, zapraszam do centrum Adelaide. Najpopularniejsze miejsce to Rundle Mall, główny deptak miasta, który tętni życiem. Znajdziecie tu luksusowe sklepy, restauracje, możecie posłuchać ulicznych artystów.
Odbywają się tu liczne imprezy i festiwale. Deptak wyłączony jest z ruchu samochodowego.
Popularnością cieszą się Adelaide Arcade, w których mieszczą się sklepy, galerie, restauracje, a na zewnątrz uwagę przyciąga piękna, wiktoriańska fontanna. Po drugiej stronie jest Regent Arcade. Na Rundle Mall możecie sobie zrobić zdjęcie przy The Mall’s Balls Statue.
Są to dwie metalowe kule, w których widać odbicie spacerujących osób.
Dużą popularnością cieszą się też rzeźby czterech świnek z brązu o wdzięcznych imionach Horatio, Truffle, Augusta i Oliver.
W przylegających do deptaka uliczkach, znajdziecie sporo pubów, restauracji, sklepów z pamiątkami i murali, których przybywa w różnych częściach miasta.
Kolejnym ciekawym miejscem w centrum jest Victoria Square. Tu i w okolicach najlepiej szukać miejsc noclegowych. Na placu zobaczymy pomnik Królowej Victorii, piękną fontannę i sporo zieleni.
Odbywają się tu również liczne imprezy. W czasie Świąt Bożego Narodzenia wrażenie robi ogromna świąteczna choinka, ale nie ma śniegu, tylko przeważnie 40-stopniowe upały i wygląda to zabawnie. Mikołaje biegają w krótkich spodenkach i chłodzą się wodą z fontanny. Natomiast naszym latem panuje tam zima i możemy skorzystać z lodowiska.
Będąc na Victoria Square, pytajcie o Adelaide Central Market. Jest to wyjątkowe miejsce, gdzie znajdziecie świeże produkty – owoce, warzywa, ryby, wyroby piekarnicze, mięso, sery, wina, pamiątki. Tysiące produktów spożywczych cieszy się ogromną popularnością i pochodzi głównie od rodzimych producentów. Są tu restauracje, gdzie można zjeść świetne dania azjatyckiej kuchni. Koniecznie zajrzyjcie na pobliską Gouger St. Na tej ulicy jest ogromna liczba restauracji z kuchniami całego świata, w tym wiele luksusowych.
Jeżeli starczy Wam czasu, zajrzyjcie do największej stanowej galerii i muzeum. Mieszczą się niedaleko głównej Railway Station, a wejścia do nich są bezpłatne.



Centrum informacji turystycznej znajduje się obok ogrodu botanicznego tuż przy centrum. W ogrodzie można odpocząć, podziwiając wiele unikalnych roślin i drzew. Przed wejściem rosną gigantyczne drzewa figowe.
Spacerując po ulicach miasta możecie podziwiać wiele domów w stylu kolonialnym, oraz pomników, poświęconych poległym w czasie I Wojny Światowej.

Adelaide nazywane jest miastem kościołów, jest ich ogromna ilość. Znajdziecie tu świątynie praktycznie wszystkich wyznań.
Jeżeli starczy Wam czasu, pospacerujcie deptakiem nad rzeką Torrens. Będziecie mieć cudowny widok na centrum i Adelaide Oval. To bardzo nowoczesny stadion, wybudowany kosztem pół miliarda dolarów. Odbywają się tam głównie mecze australijskiego futbolu. Możecie wypożyczyć elektryczną hulajnogę, lub rower i pojechać 11,5 kilometrową, bezkolizyjną drogą prosto na plażę. Cała ta trasa ma łącznie 70 km.

Mogę Wam jeszcze zaproponować dzielnicę Glenelg i plażę, bo dojedziecie tam prosto tramwajem z centrum.
Również możecie dojechać do plaży Semaphore, Brighton i Henley Bardzo uważajcie na słońce. Niech Was nie skusi przebywanie na plaży w dzień, zwłaszcza latem.
Jeszcze jedna propozycja to dzielnica Port Adelaide, skąd można popłynąć statkiem zatokami mangrowymi i praktycznie zawsze zobaczyć delfiny.
Nie jestem w stanie wymienić wszystkich atrakcji. Jest to wspaniałe miasto, które ciągle się rozwija. Ma ogromną ilość miejsc rekreacyjnych i świetne zaplecze kulturalne. Mieszkańcy mają tu wspaniałe warunki do życia, pracy i wypoczynku. Dla mnie miasto idealne.
Zaproponowałam Wam już spędzenie dnia w centrum Adelaide z dodatkiem paru, łatwo dostępnych plaż. Druga alternatywa może wydać Wam się dziwna .Przy okazji pobytu w tym ponad milionowym mieście polecam dzień na “łonie natury”. Adelaide, jak mało które miasto na świecie jest metropolią wręcz “wypełnioną” parkami. Największym z nich jest obejmujący pobliskie wzgórza pasma Mt Lofty. Park wprawdzie zmienia nazwę w zależności od specyficznej lokalizacji, jest jednak jednym, spójnym kompleksem leśnym rozciągającym się z północy na południe na 30km. Wzgórza tutaj wprawdzie do gigantów nie należą, gdyż najwyższy szczyt – Mt Lofty wyrasta jedynie na 711m n.p.m. jednak “wyrastają” praktycznie z poziomu morza. To oznacza, że wysokość względna jest zbliżona do Śnieżki od Karpacza Górnego. Przyznacie więc, że to całkiem sporo?
Jeden dzień w Adelaide – propozycja
Zacznijmy więc nasz dzień. No i tu jest zła wiadomość. Polecam byście go rozpoczęli jeszcze przed wschodem słońca. Od centrum do doliny z której rozpoczniecie wędrówkę jest tylko 9 km. Ta dolina nazywa się Watrefall Gully, a nazwę bierze od ponad 30 metrowego wodospadu na jej końcu. Z tego punktu biegnie najpopularniejsza ścieżka na szczyt Mt Lofty, ale to właściwie jedyna ścieżka w całym kompleksie parkowym, której Wam nie polecam. Jest nudna, nie ma praktycznie żadnych widoków i jak na australijskie warunki jest zatłoczona. W całym parkowym kompleksie różnych ścieżek jest ponad 400km, więc jest w czym wybierać. Ja najbardziej polecam Pangana Spur Track, dojście do rezerwatu Clealand i zejście początkowo Long Ridge track i dalej ścieżką nad Chambers Gully. Całość około 10 km.

Jeśli zaczniecie – tak jak Wam polecałam o samym świcie, to gwarantuję, że zobaczycie po drodze wiele dzikich koali, kangurów, a czasem również kolczatkę, czy też jelenie azjatyckie.
Kangury zawsze zobaczycie tam również pod koniec dnia, ale z koalami to już nie jest takie pewne. Jeśli dzień jest bardzo wietrzny, to z wypatrzeniem koali będziecie mieli problem, gdyż wtedy schodzą one zwykle w niskie partie dolin, gdzie trudniej je znaleźć.
Jeśli jesteście w Adelaide pomiędzy końcem sierpnia i końcem września, to macie wielkie szczęście. Wtedy nawet chwili się nie zastanawiajcie, tylko skorzystajcie z tego, co polecam. To czas, który tworzy w tym parku baśniową scenerię.
W porze lunchu możecie wrócić do centrum miasta, a może raczej zechcecie wybrać się do mojego ulubionego pubu – bardzo blisko centrum – Bombay Bicycle Club. Tutaj na moment posiłku przeniesiecie się w scenerię Indii z czasów radżów. Po posiłku polecam wyjazd na najładniejsze plaże Adelaide.
Z plażami jednak uwaga – w żadnym wypadku w środku dnia, jeśli jesteście w Australii latem. W przeciwnym razie poparzenia słoneczne skutecznie zniechęcą Was do Australii.
Wtedy w drodze na plaże możecie odwiedzić parę winnic rejonu McLaren Vale, by oddać się degustacji wspaniałych win tam produkowanych. Zanim napiszę o plażach, na które zapraszam, muszę wspomnieć, że położone na Zatoką Świętego Wincenta Adelaide ma w granicach miasta ponad 60km plaż. Te najładniejsze znajdziecie blisko południowych granic Adelaide. Na wiele z nich można wjechać samochodem – często zwykłym rodzinnym, czy kompaktowym autem.
Nie obawiajcie się jednak tłoku…no może poza obchodzonym w końcu stycznia Australia Day. Linia brzegowa na południowych krańcach Adelaide jest wręcz spektakularna, z licznymi klifami , jak na przykład przy popularnej plaży dla nudystów Maslin Beach, dalszej Aldinga Beach, czy też opadającymi do morza stokami wzgórz stanowiących południowe granice miasta. Tam też przy Sellicks Beach znajdziecie piękne klify z miękkiego piaskowca.



Zostańcie tu do zachodu słońca, bo często jest wspaniały, chociaż nasza gwiazda niezwykle rzadko zamienia się w pomarańczowo -czerwoną kulę, jak w klimatach o znacznie wyższej wilgotności. To nie samo słońce stanowi wtedy najpiękniejszy widok, ale bardzo ciepłe światło, którym “oblane” są pobliskie klify. Najlepszy widok będziecie mieli z malutkiego “parku” na rogu Esplanade i Palmerston Ave w Sellicks Beach. Jest tam stolik z ławkami na skraju klifu. Usiądźcie przy nim, otwórzcie butelkę schłodzonego Savignon Blanc i oddajcie się kontemplacji. Gwarantuję, że widok utkwi w waszej pamięci na dłuuuugo.
Z całego dnia zostanie Wam już tylko czas na powrót do miasta i jeśli jeszcze będziecie mieli siłę, to zjedzenie kolacji. Myślę, że nigdy nie będziecie żałowali takiego spędzenia dnia w stolicy Australii Południowej.
AUTORZY TEKSTU I ZDJĘĆ

IRENA I MAREK
Naszą pasją są podróże i fotografia. Mieszkamy na dwóch różnych kontynentach. Podróżujemy razem od kilku lat. Chcieliśmy się podzielić z Wami tym, co zobaczyliśmy. Lubimy przygodę i przyrodę.
GDZIE ZNAJDZIESZ AUTORÓW ?
- Blog – Hooltaye w Podróży
- Instagram – Hooltaye w Podróży
- Facebook Page – Hooltaye w Podróży
PRZEŻYJMY TO JESZCZE RAZ – CYKL WPISÓW GOŚCINNYCH 2020.
Wpis z Australii zamyka moją tegoroczną edycję wpisów gościnnych. Troszkę mi z tego powodu smutno, przyzwyczaiłam się niemal do tego, że co tydzień pojawiał się na MBJ ktoś nowy. Jeśli czytasz ten wpis pierwszy raz, to nadal masz szansę przenieść się na jeden dzień do Turcji, pięknej Irlandii czy odkryć takie miejsce na ziemi jak Wyspy Owcze. Na końcu wpisu znajdziesz specjalny baner, wystarczy nacisnąć przycisk, który przeniesie Cię do miejsc opisanych przez moich gości.
II EDYCJA CYKLU WPISÓW GOŚCINNYCH 2020
Jeden dzień w…
Cudowne miejsce. Dzięki twoim zdjęciom czuję się jakbym tam była. Mam kilka marzeń do spełniania. Jednym z nich jest Australia, ale czy mi się to uda…pozostaje marzyć.
zawsze sobie myślę, że nie dam się zaskoczyć, przecież już mniej więcej znam te miejsca, a tu takie widoki! i murale i światła, woooow! (skarbynapolkach.pl)
Ja chyba nie stawiam już od dawna kropki nad i, bo zawsze może się trafić coś do odkrycia. Teraz pewnie możesz raz jeszcze odkrywać znane Ci miejsca na nowo.
Cudowne zdjęcia! Nazwa tego miasta kojarzy mi się z książkami przygodowymi 🙂 Dzięki temu wpisowi i ja mogłam przeżyć swoją przygodę!
O widzisz, to koniecznie podziel się z nami kilkoma tytułami, uwielbiam książki przygodowe a jeszcze jak osadzone są w ciekawych miejscach to bajka.
Australia bardzo mi się marzy,choć na razie jest dla mnie nieosiągalna. Może kiedyś…kto wie…W każdym razie,takie wpisy i fotorelacje są bardzo zachęcające 🙂
Oj tak, wiem co mówisz. Irenka i Marek zrobili kawał dobrej roboty, sam wpis również i u mnie narobił sporo apetytu na australijską przygodę.
Blog Ireny i Marka to klasa sama w sobie. Obserwuję i odwiedzam. Nie ma sobie równych.
Tym bardziej cieszę się, że mogłam ich gościć w moich skromnych progach.
Piękne miejsca. A blog autorów tamtego loga także lubię czytać 😉
Jak ja bym chciała odwiedzić te wszystkie miejsca…
Może się kiedyś uda, jak czegoś bardzo się pragnie to się spełnia. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Bloga Irenki czytam od jakiegoś czasu, fajnie wybrać się teraz na taką wirtualną wycieczkę.
To tym bardziej miło poznać i mam nadzieję, że będziemy się częściej widziały i u mnie 😉
Może i nam się kiedyś uda odwiedzić Australię. Na zdjęciach wygląda na bardzo piękny i interesujący kraj 🙂
To prawda wspaniały kraj, olbrzymi i pełen niesamowitych miejsc. U mnie również wciąż na liście ‚ must see’, jednak dzięki Ince i Markowi czuję jakbym właśnie wróciła z pięknej podróży.
Bardzo dziękujemy Violu za zaproszenie i możliwość prezentacji pięknego miasta, jakim jest Adelaide.
Przygotowujemy też relację na nasz blog.
Mamy nadzieję, że Adelaide nie będzie pomijane w czasie podróży po Australii.
Było nam ogromnie miło przeczytać również wszystkie pozostałe gościnne wpisy.
Jeszcze raz dziękujemy i serdecznie pozdrawiamy 🙂
Raz jeszcze dziękuję za Waszą obecność na moim blogu w tym roku,to była wyjatkowa edycja i cieszę się, że moimi gośćmi byli tak utalentowani autorzy bloga jak Wy. A co do Australii na pewno tam kiedyś polecimy i z pewnością nie pominiemy tego pięknego miasta i jego okolic.