Nowy wpis w ramach cyklu wpisów gościnnych, tym razem gościć nas będzie Wiola i jej kanadyjska opowieść.
Kiedy myślimy o prowincji Ontario w Kanadzie to pierwsze co przychodzi nam do głowy to Ottawa, Toronto lub wodospady Niagara.
Ontario ma do zaoferowania znacznie więcej, często potrzebne są na zwiedzanie dodatkowe dni czy tygodnie.
Kanada słynie z ogromnej natury, wielkich jezior, niesamowitych parków i dużo więcej.
Dzisiaj chce was zabrać do północnej części Ontario, miejsca gdzie woda jest tak błękitna, że aż trudno uwierzyć, że to nie Karaiby 🙂

O tej wysepce myślałam już od bardzo dawna ale jakoś nigdy nie było czasu, możliwości i jakiegoś dobrego planu aby tam pojechać. Kiedy tylko mamy trochę więcej wolnych dni ruszamy na dłuższe wakacje najczęściej poza granice Kanady. Ten rok jest inny, wszystko jest inne więc postanowiliśmy pozwiedzać miejsca, na które nie mieliśmy wcześniej czasu…
Nasze pierwsze podejście bylo całkiem dobrze zaplanowane. Fakt, nie było już wolnych miejsc w Tobermory i postanowiliśmy zarezerwować hotel w połowie drogi w miejscowości Kincardine. Małe, całkiem sympatycze miasteczko nad jeziorem Huron.
Zakwaterowanie w Tobermory – to przeważnie motele,miejsca kampingowe lub domki letniskowe; z tego co wiem, jest tam tylko jeden hotel. Dodam, że wszystkie pokoje w motelach były już zarezerwowane bardzo długo przed wakacjami.
Niestety cały ten plan nam się nie powiódł i ze względu na ogromne burze wszystko zostało odwołane- co za pech myślałam…
Postanowilismy zaryzykować po kilku tygodniach, tym razem wyruszyć wcześnie rano i zrobić taką jednodniową wycieczkę.
Odległość z Toronto do Tobermory to ok. 300 km czyli ok 4 godz. jazdy samochodem.

Dodalismy do tego tak 1.5 godziny – bo wiadomo były przerwy na kawę i różne inne sprawy– wszyscy wiemy jak wyglądają rodzinne podróże samochodem:) Zatrzymaliśmy się też na szybki obiad w restauracji fastfood Subway.
Szczerze, nie ma zbyt wiele opcji aby się zatrzymać w drodze do Tobermory. Może, oprócz kilku coffee shopów lub bardzo małych restauracji z niezbyt ciekawym menu.
Przyznam szczerze, że trochę mnie to zdziwiło bo jest to trasa bardzo turystyczna.
Mimo, iż punktem docelowym jest Flower Pot Island to tak naprawdę nie można rozdzielić tej wycieczki od wizyty w Tobermory. Jest to miasteczko w jednym z mniejszych parków Ontario – Bruce Peninsula Park, który oddziela jezioro Huron od cudnej zatoki Georgian.
Ta część Ontario przyciąga coraz więcej turystów w ostatnim czasie.
Znajduje się tutaj mnóstwo szlaków trekkingowych dzięki którym można odkryć klify zatoki Georgian, podziwiać bardzo zróżnicowaną roślinność czy poobserwować ptaki.
Port w Tobermory ( tzw. Little Tub Harbour)

Stara latarnia “morska” u wylotu Big Tub Harbour.
Tobermory bardzo często nazywane jest “ słodkowodną światową stolicą nurkowania” – jest wymarzonym miejscem dla osób, które nurkują – jest tam wiele wraków spoczywających w okolicznych wodach.
Tutaj znajuduje się również koniec najdłuższego i najstarszego szlaku turystycznego Bruce Trail w Kanadzie.
Wybierając się na wyspę Flower Pot musieliśmy kupić bilety na rejs statkiem – szczególnie teraz w czasie panującego wirusa , miejsca były trochę ograniczone czasowo – różne grupy na dojazd lub przyjazd.
Płynąc na wyspę statek zatrzymuje się na chwilę w miejscu gdzie są dwa wraki statków. Wybierając opcje rejsu ze szklaną podłogą możemy zobaczyć je całkiem z bliska. Taka mała ciekawostka i dodatkowa atrakcja.
Flower Pot Island – jest maleńką wyspą nad jeziorem Huron, która jest częścią Morskiego Parku Narodowego Fathom Five.
Swoją nazwę zawdzięcza formacjom skalnym dzięki którym powstały kolumny skalne, które na skutek dalszego działania wody i wiatru przybrały formę “wazonów na kwiaty” tzw Flower Pot. Na wyspie wznoszą się dwa takie ‘ wazony” – “Duży” ma 12-13 metrów wysokości a “ Mały” ok 7 metrów.
Na samej wyspie, jest kilka szlaków, kamieniste plaże oraz latarnia ( która niestety była zamknięta). Nie ma tutaj sklepów także trzeba pamiętać aby zabrać ze sobą coś do jedzenia i picia.
Przyznam szczerze, że był to bardzo ciekawy i relaksujący dzień. Wycieczka z dala od miejskiego gwaru i pośpiechu w miejscu pełnym kanadyjskiej natury.
Polecam to miejsce każdemu i wiem, że jeszcze tam wrócimy.
Na koniec kawa i powrót do domu. Przyznam szczerze, że czterogodzinna trasa wśród zieleni jest całkiem przyjemna i szybko mija.

AUTORKA TEKSTU I ZDJĘĆ

Witam! Mam na imię Wiola i od 17 lat mieszkam w Kanadzie. Na codzień pracuje w korporacji a każdą wolną chwile spędzam bardzo rodzinnie, choć nie ukrywam lubię czasem pobyć sama 🙂 Lubię zwiedzać, odkrywać nowe smaki, głośna muzykę oraz dobra książkę. Uwielbiam spędzać czas z moimi dziećmi i razem z nimi odkrywać świat.
GDZIE ZNAJDZIESZ AUTORKĘ
- BLOG – Wiosway – about everyday life
- INSTAGRAM – Wiosway
Kanada jest piękna. Miałam przyjemność być i doświadczyć jej odrobinę. Zbiór soku z klonów wspominam najmilej
Dziękuje za wspaniałą podróż i opowieść. Chciałabym kiedyś tam pojechać i zobaczyć na własne oczy. Kto wie 😉
Kanada jest moim krajem marzeń. Kiedyś chciałam tam zamieszkać, ale wystarczy mi gdy będę miała okazję kiedyś tam pojechać i zobaczyć te cuda. Właśnie to, co w tym kraju lubię najbardziej to to, że jest wciąż bardzo dziewiczy. Cudowne zdjęcia i opowieść, to była przyjemność poczytać i choć trochę bliżej poznać.
Bardzo ciekawy wpis. Kanada to jednak odległę dla mnie meijsce, nie tylko liczone w kilometrach czy milach…Byłam tylko raz, ale za to przez miesiąc i poznałam nieco ten kraj.
Piękna relacja. Kanada kojarzy mi się z taką namiastką raju. Bardzo bym chciała kiedyś móc poznać ten kraj. Kiedyś bardzo dawno temu mój znajomy mnie tam chciał ściągnąć. Głupia byłam, że nie dałam się namówić.
Całe życie dokonujemy jakis wyborów,Twoj dotyczył do Kanady. Może Tobie ona nie była pisana.
Nie miałam pojęcia, że tam może być tak urokliwie 🙂 Super, jednak to prawda, że człowiek uczy się całe życie
Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie 🙂
Kanada jeszcze przed nami 🙂 Od wielu lat ten kraj kojarzy mi się z A. Fiedlerem i jego książkami, zwłaszcza “Kanada pachnąca żywicą”
Chyba większość osób tak ma,taka Kanada jeszcze istnieje w głębi lasów,pieknie gór i przejrzystości jezior.
W Kanadzie nie byłam ale miałam już przyjemność czytać i oglądać zdjęcia z wypraw po tym cudnym kraju. I dla mnie Kanada bliźniaczo podobna jest do Norwegii, oczywiście nie wszystkie jej zakątki. Norwegia nie ma takich wielkich miast i wieżowców ale ma podobne góry, lasy rzeki i jeziora 🙂
Mam nadzieję że jeszcze będzie nam dane tam dotrzeć i porównać czy faktycznie tak jest 🙂
Pozdrawiam Wiole z Kanady i miło było ja poznać 🙂
Wlasnie dlatego tak bardzo wydaje mi się atrakcyjna do zobaczenia,podobnie jak i Wss nie ciągnie mnie do jej wielkich miast ale tej otwartej przestrzeni,piekna natury.
Kanada to dla mnie pod wieloma względami cud natury.
Czyste lasy, jeziora i ogromne przestrzenie. Kanada kojarzy mi się z ciszą i zielenią.
Piękny zakątek zobaczyłam oczami Wioli. Miło, że zechciała podzielić się swoimi wrażeniami.
Pozdrawiam 🙂
Tez mam takie skojarzenia z Kanadą, bardzo chciałabym kiedys odwiedzic ,w sumie nie jest to dla nas Polaków teraz bardzo kłopotliwe, za to wirus nieco przeszkadza. Pozdrawiam Irenko
Kanada to cudny kraj i do życia, tam człowiek naprawdę się liczy, doświadczyłam więc wiem 🇨🇦
Z ogromną przyjemnością spojrzałam na Kanadę oczami Wioli. Dziękuję, że mogłam zwiedzić tak piękne miejsca.
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
To prawda ,Wiola pokazała nam cudowny zakątek. Dziękujemy za odwiedziny 🧡
Miała okazję być (bardzo krótko) w Kanadzie, a właściwie w prowincji Quebec, jest piękna, ale wiadomo, żeby coś tam zobaczyć trzeba naprawdę dużo czasu. O miejscu, o którym piszesz nawet nie słyszałam, a piękne. Pozazdrościć.
Jesteś szczęściara ,że udało Ci się zobaczyć chociaż skrawek tego cudnego kraju.🇨🇦
Inspirująca podróż, z takiej wyprawy najbardziej chyba ucieszyłby się mój mąż 🙂 Fajnie odbyć taką podróż szkoda, że nie można się teleportować tak od razu 😉
Wiele bym dała za takie możliwości teleportacji,Kanada cudowna pod względem natury, przeniosłabym się już od razu.