Jeśli chcesz zobaczyć prawdziwe oblicze Wielkiej Brytanii to wypuść się na wieś. Wieś Dutton warto odwiedzić późną wiosną, kiedy pobliskie lasy zaczyna pokrywać niebieski dywan malutkich hiacyncików. Gdzie można je znaleźć i co jeszcze kryje okolica? Zapraszam na kolejną relację ze szlaku.

Dutton to niewielka wioska położona w zachodniej części hrabstwa Cheshire. Wieś swoją nazwę zawdzięcza prawdopodobnie rodzinie Dutton, która w XVI wieku była w jej posiadaniu. Na terenie wsi wybudowano nawet okazały dwór Dutton Hall w 1513. Tuż przed II Wojną Światową został rozebrany i przeniesiony do Ashurst Wood w zachodnim Sussex.

Aż trudno w to uwierzyć ale tak właśnie było, posiadłość wybudowana w typowym elżbietańskim stylu została przeniesiona kamień po kamieniu i odbudowana w nowym miejscu. Wkrótce potem w budynku ufundowano elitarną szkołę podstawową. W czasie wojny mieścił się tam szpital dla pilotów walczących o Anglię. Po wojnie budynek znowu powrócił do funkcji szkolnej, niedawno jednak został wystawiony na sprzedaż.


Wracamy do Dutton, dzisiaj to naprawdę maleńka wioseczka. Jednak nie brakuje jej uroku, w okolicy dostrzegamy stare posiadłości dyskretnie schowane za murowanymi parkanami lub wielkimi żywopłotami. Nie widzi się tutaj biednych i zaniedbanych domów, zdecydowanie mieszkańcy mają wiekszą zasobność portfela.

Bluebell Cottage Gardens i dzwonkowy las

Nasza wycieczka zaczyna się właściwie dość nietypowo a mianowicie od podjechania na parking przy Bluebell Cottage Garden. Ja maniaczka ogrodnictwa dojeżdżam na parking, zatrzymuje się u wejścia do niezwykłego ogrodu, kawiarenki i sklepiku w jednym, I co ? Nie wchodzę do środka ! Jak to możliwe ? Bardzo proste, korzystamy tylko z parkingu przed wejściem a na sam ogród przyjdzie kiedyś jeszcze czas.

Warto wiedzieć : ogród Bluebell Cottage Garden to prywatna posiadłość, dawne hobby przeobraziło się w interes. Wejście do ogrodu jest płatne i możliwe tylko za rezerwacją (sytuacja pandemiczna)
Parking jest otwarty tylko do czasu otwarcia ogrodów, najlepiej wcześniej sprawdzić sobie godziny otwarcia żeby uniknąć przykrej niespodzianki jeśli planujesz zatrzymać się w okolicy na dłużej.

Przechodzimy przez parking i kierujemy się w stronę dzwonkowego lasu. Nie jest trudno tam trafić, zagajnik rozciąga się niemal po drugiej stronie drogi. Przy wejściu stoi też kierunkowskaz z oznaczeniem ścieżki dla pieszych. Ledwo mijamy małe, drewniane wrota wchodzimy do całkiem, innego świata.



Dzwonki zwane w języku Bluebells utożsamiane są w mitologii celtyckiej, dawnych wierzeniach jak i legendach jako synonim kwiatu wróżek. To piękny ale wbrew pozorom niebezpieczny kwiat, zerwanie go grozi utratą zdrowia a nawet śmiercią, taka klątwa rozgniewanej wróżki. Czy na osobnika działają toksyczne substancje zawarte w roślinie, czy podpadł jakiejś nimfie leśnej jedno jest pewne. Miejsca gdzie rosną dzwonki są zaiste magiczne. Widziałam już kilka a jednak las w Dutton ma w sobie coś wyjątkowego. To jak wejście do prastarego lasu. Nie mogłam się napatrzyć na te cuda, zawiłe alejki, maleńkie ścieżynki pośród ściółki zabarwionej na niebiesko.

Dodatkowo byliśmy w tym lesie sami, nikt nie deptał nam po piętach. Co prawda była sobota ale taka typowa, kapryśna w pogodę. Jak bardzo jeszcze mieliśmy się przekonać po drodze. To miejsce na pewno zapamiętam na długo a za rok ponownie tam wrócę żeby znowu ucieszyć oczy widokiem niebieskich dzwoneczków.

W dzwonkowym lesie byliśmy całkiem sami nie licząc wróżek, elfów i wszelkich leśnych mieszkańców.

Dutton Park i rzeczne opowiadania

Las dzwonków to jakby kilka pagórków, kiedy wychodzimy z lasu tylko pare kroków i wychodzimy na wielką polanę, stąd dzieli nas zaledwie kilka metrów żeby znaleźć się na terenie Dutton Parku. Obszar ten należy do Woodland Trust, wielkiej organizacji charytatywnej zajmującej się ochroną lasów państwowych. Woodland Trust dba również o odnawianie terenów leśnych na wyspie ale i konserwację lasów szczególnie chronionych. Po drodze zresztą mijamy szereg pięknych drzew.

Teren robi się bardziej płaski, z daleka dostrzegamy kolejowy wiadukt Dutton królujący nad Doliną rzeki Weaver. Dochodzimy do rzeki Weaver i po chwili docieramy do pięknego, drewnianego mostu. To most konny, służy nie tylko pieszym ale i jeźdźcom o czym mamy się przekonać na własne oczy. Po chwili dogania nas jeździec na białym koniu. Wolniutko idziemy wzdłuż rzeki i dochodzimy do Dutton Locks.

Horse Bridge czyli po naszemu koński most

Dutton Locks

Dutton Locks to zestaw kilku śluz na rzece, które obsługują przepływające tutaj jednostki. Takich miejsc na rzekach i kanałach w Cheshire jest od groma. Nikt tutaj specjalnie na nich nie czeka, czysta samoobsługa ale akurat w tym miejscu miejmy kilka domów. Mieszkańcy pewnie już przywykli do ciekawskich spojrzeń przechodniów, miejsce wydaje się spokojne i jakby lekko zapomniane. Nic jednak złudnego, pamiętajcie o tym, że byliśmy tam jeszcze wiosną a latem pewnie pełno tam pływających barek. Tuż obok znajduje się kilka przystani, małe kawiarenki i oczywiście pub. Niemal za rogiem odkrywamy też kilka pól namiotowych i pole kempingowe z małymi domkami. Na pewno latem jest tutaj tłoczno jak na deptaku w Sopocie.

Nieopodal majaczy widok wiaduktu kolejowego Dutton a my idziemy wzdłuż rzeki, w szuwarach zauważam sporych rozmiarów szkielet jakiejś większej łodzi. To z pewnością Chica, dawny hotelik na wodzie. Dzisiaj pozostał tylko szkielet i może wspomnienie kogoś kto gościł kiedyś na jej pokładzie.

Chica – czyli historia pewnej łodzi

Interesujący fakt – jak się okazuje sam wrak łodzi ma za sobą niesamowitą historie. Łódź została wybudowana w Norwegii, nadano jej imię Flora, służyła jako mała jednostka transportowa.

Po wojnie została sprzedana przez właścicieli i trafiła w okolice Gibraltaru. Dostała nowe imię „ Lill Tove” od imienia córki właścicieli. Prawdopodobnie służyła mu jako mały okręt do przemytu papierosów i tytoniu na linii Gibraltar i wybrzeża Afryki. W latach 50-tych znalazła się w Liverpoolu, wyraźnie będąc już małym kutrem rybackim. Może właśnie wtedy wpadła w oko biznesmenowi Tomowi Barlow, który uczynił z niej mały statek wycieczkowy.

To były lata osiemdziesiąte i prawdopodobnie właśnie wtedy dostała imię Chica ( z języka hiszpańskiego – Przyjaciółka ) Wiadomo, że stateczek zabierał swoich pasażerów pod wodzą kapitana Barlowa na mały trzy dniowy rejs.

Niestety jednocześnie nie był on odpowiednio doglądały i konserwowany, w latach dziewięćdziesiątych została przetransportowana do Dutton Locks. Remont pewnie kosztowałby fortunę.

Oto historia dawnej Flory, która widziała nie jedno. Może tylko troszkę szkoda, że jak stara, zapomniana łajba znika stopniowo w odmętach rzeki Weaver.

Jeśli będziecie kiedyś przez przypadek w okolicy, nie zapomnijcie spojrzeć łaskawie na wrak statku, przypomnieć sobie historię pięknej Flory.

Nieoczekiwana zmiana nastroju

Kiedy widzimy już budowle Acton Swing Bridge wiemy, że oto wchodzimy na ostatni etap naszej wycieczki. Przy moście można zatrzymać się na posiłek w Leigh Arms Pub. Na zewnątrz wystawiono już stoliki dla gości, my jednak mamy swoje kanapki i herbatkę, tak więc pozostawiamy pub w tyle i kroczymy raźnie w stronę Trent and Mersey Canal.

Przypominam, że wycieczkujemy na wiosnę to i wiosennych akcentów nie brakuje. Gdzieś w szuwarach zauważamy malutkie kurki wodne ze swoim potomstwem a tuż obok pojawia się kacza rodzina ze swoim przychówkiem. Chyba nie muszę pisać jaki to uroczy widok. Słoneczko naprawdę pięknie przygrzewa, mijamy kilka osób.

Wiosna nad rzeką bywa naprawdę wyjątkowo piękna.

Mieszkańcy Wielkiej Brytanii mają tendencje do totalnego przesadyzmu w kwestii ubioru. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać ich tendencja do uciekania w skrajności. We wrześniu jak tylko pojawi się kilka zimnych wieczorów od razu wyciągają swoje kalosze i zimowe parki, za to we wczesnych miesiącach wiosennych na widok typowo słonecznego dnia od razu paradują po okolicy w krótkich spodenkach i klapkach.

Ja nauczona doświadczeniem zawsze sprawdzam pogodę godzinową w dniu, kiedy planujemy jakieś wyjście a jak widzę zapowiedź wiosennych ulew to na mur beton możemy spodziewać się prawdziwego kotła pogodowego.

Samotna czapla siwa cierpliwie wypatrywała okazji na obiad a my już widzieliśmy

Jak przewidziałam, tak się właśnie stało w ciagu naszej wędrówki mieliśmy drobniutką mżawkę, pochmurne i ciemne niebo, słoneczko i upalny skwar by na końcu przyszła solidna ulewa. Na szczęście byliśmy wtedy już niemal przy naszym parkingu, tak więc nie musiałam się obawiać, że dojadę do auta całkiem przemoczona.


Informacja turystyczna

  • Trasa oznaczona jest numerem drugim i pochodzi z serii wiosennych wycieczek z książki Cheshire Year Round Walks autorstwa Judy Smith, Countryside Books
  • Długość trasy – 6,4 km ( wersja skrócona to tylko 4 km )
  • Parking – Bluebell Cottage Garden (sprawdź godzinę zamknięcia parkingu)
  • Trudność – średnia ( cześć w dzwonkowym lesie nie nadaje się na przejazd wózkiem dziecięcym lub inwalidzkim )
  • Gdzie można zjeść – The Leigh Arms, Davenports Tea Room,

O autorze

Od dobrych paru lat mieszkam w Wielkiej Brytanii.
Od najmłodszych lat zawsze gdzieś mnie niosło, prawdziwa powsinoga i nic dziwnego,że wylądowałam za granicą.
Nadal nie umiem usiedzieć spokojnie, kocham naturę, rozmiłowana jestem w urokliwych miasteczkach i pięknych wsiach.
Uwielbiam ciekawe historie i tajemnice zamków czy pałaców.
Na blogu znajdziecie sporo informacji, ciekawostek i oczywiście zdjęć, bo fotografia to wielka pasja moja i męża.
Wybierz się ze mną w podróż po pięknej Wielkiej Brytanii !

MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE

16 komentarzy

  1. Cudowne miejscce 🙂 wygląda tak magicznie 🙂 super, że uwieczniacie swoje wspomniania 🙂

  2. Viola kolejne super miejsce. Bardzo ciekawie nam opowiedziałaś. Wiodki rewelacyjne, a z tą pogoda macie tak jak my w Norwegii 🙂

  3. Kolejna cudna podróż z Tobą odbyta. Chłonę kazde słowo i kazde zdjęcie. Piękne są angielskie wsie.

    1. Wsie w Anglii potrafią naprawdę zaskoczyć swoją historia,zauważyłam też jak bardzo się różnią w zależności od hrabstwa. Historia zrobila swoje ,cała Wyspa jest jak patchlork małych państwem rozsianych po całości.

  4. Piękny dzwonkowy las i te sielskie obrazki. Bardzo lubię takie nieokiełznane przez człowieka miejsca. Tyle tu spokoju i dobrej energii.

  5. Bardzo ciekawe miejsce, taki lasek dzwoneczków jest też gdzieś w Belgi (nie wiem gdzie dokładnie, ale siostra była w podobnym miejscu i zrobiło to na niej niesamowite wrażenie). Ciekawa hiastoria z tą łodzią, dobrze że o niej piszesz. Dla jednych to może i wrak, ale przypomina o tym nieuchronności czasu.
    Z tym ubieraniem się, to myślę że nie tylko Brytyjczycy tak mają haha 😛 U nas też często widzę takie skrajności, sama też nie raz daje się na nie złapać

    1. Muszę przyznać,że sama zaniemówiłam gdy przeczytałam informacje o tej lodzi, masz rację, czas mija i nie wiemy co się jeszcze może zdarzyć.

  6. Kolejna wspaniała wyprawa, cudne sielskie klimaty, tak spokojnie, relaksująco i miło. Te połacie niebieskich dzwoneczków, których jest tak dużo. Wyglądają naprawdę magicznie, a jeszcze ta opowieść z nimi związana, dopełnia jeszcze wrażenia unoszącej sie wokół magii :))
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    1. Dziekuje za miłe słowa,sama byś się zdziwiła ile legend oraz starych podań celtyckich związanych jest z dzwonkami. Mają one dla mieszkańców Wyspy większe znaczenie niż może nam się wydawać.

Cieszę się, że dzisiaj u mnie zawitałeś. Nie zapomnij zostawić po sobie komentarz. Nie przepadam za natrętami, stąd komentarze podlegają moderacji. Twój ukaże się zaraz po jego zatwierdzeniu

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: